Zajmujemy pozycje startowe w szyku 2-2-1. Ja jestem na końcu. Zakładam na przedramiona szelki od lotni. Pilot przypomina jeszcze raz: "run and d'ont stop". Czekam. Słońce pali, stroje nie przypominają raczej plażowych i robi się naprawdę gorąco. Mija kilka minut i nic. Włosy pod hełmem mam już zupełnie mokre od potu. Czy pilot jest za mną? Tego nie wiem. W końcu słyszę informację, że wiatr ustał i trzeba jeszcze zaczekać. Patrzę na szmatę wiszącą na kiju, rzeczywiście zwisa smętnie.